Jeżeli nie mieszkasz w dżungli to przyznasz rację stwierdzeniu, że media społecznościowe stały się w ostatnich latach normalną częścią naszego życia. Sporo rozważałem ostatnio o mojej aktywności w sieci, o tym co pojawia się o mnie w mediach społecznościowych, co pojawia się też na blogu, o zagrożeniach z którymi stykam się ja i moi bliscy. Patrząc na własną aktywność, a także na aktywność znajomych czy innych, nawet znanych czy dużo mądrzejszych i bardziej doświadczonych ode mnie osób, często dostrzegam brak świadomości zagrożeń. Niestety, u niektórych widać całkowity brak jakiejkolwiek refleksji na temat tego, co jest tematem niniejszego posta. Tytuł, że Facebook i Instagram to nie Ty(inne media społecznościowe również) jest wynikiem moich obserwacji – czy słusznych? Zapraszam do czytania.
Teraz pewnie pomyślisz – no nie! Następny żyjący w średniowieczu świr, walczący w imię nie wiadomo jakiej filozofii……wypisuję się z newslettera i więcej tu nie zaglądam! Nie zrozum mnie źle – uważam, że wszystko jest dla ludzi, zwłaszcza, że gdy używamy nowoczesnych technologii w zdrowy i rozsądny sposób, który jest nieszkodliwy lub nawet przydatny dla Naszego otoczenia, to dzieje się wiele dobrych rzeczy. Facebook’a czy Instagram, jak najbardziej zaliczam do takiej „przydatnej” technologii.
Swoją drogą bardzo podobała mi się idea przycisku „LubięTo!”, który został niestety totalnie spieprzony poprzez dodatnie różnego typu „wyrażaczy emocji”, także tych złych. Przed modyfikacją mogłeś jedynie powiedzieć, że coś Ci się podoba i w ten sposób łączyłeś się przez pozytywne emocje z innymi, podobnie myślącymi osobami. W czasach, postępującej izolacji społecznej, gdzie skupiamy się bardziej na negatywach i tym, co Nas dzieli, przycisk ten był świetnym wynalazkiem, który wnosił wiele dobrego. Zdecydowały jednak kwestie marketingowe i chęć „głębszego” wciągnięcia użytkowników w oprogramowanie….
Wróćmy jednak do tematu…..
Wady „ogólne” znamy wszyscy. Facebook/Instagram/etc., pożera nasz czas, jest uzależniający, jest zagrożeniem dla osób zbyt młodych bądź osób z chorobami psychicznymi, depresją itd. (np. poprzez porównywanie się z innymi). Jednak są to zagrożenia, z którymi w miarę świadoma i zdrowa jednostka sobie radzi. Są to zagrożenia, które mogą mieć szkodliwe skutki dla ograniczonej grupy osób i są związane z konsumpcją treści w nich zawartych. Jednak prawdziwym zagrożeniem nie jest to, co konsumujemy w mediach społecznościowych, lecz to, co w nich kreujemy.
Brzmi dziwnie?
Pomyśl o tym w ten sposób – za każdym razem gdy „wrzucasz” do sieci zdjęcie, tekst, video lub gdy coś udostępniasz – kreujesz pewną osobę. Publikujesz coś, aby przedstawić tą osobę jako kogoś, kto ma Twoim zdaniem, odpowiedni poziom humoru, wyglądu, inteligencji bądź doświadczeń. Jednym zdaniem – chcesz, aby ta osoba była postrzegana w pewien zaplanowany i wymyślony przez Ciebie sposób. Najczęściej chodzi tu o Ciebie, Twój biznes, rodzinę lub przyjaciół.
Czy kreowanie siebie lub wizerunku jest złe? Jeżeli używamy tego do czynienia rzeczy dobrych dla nas i naszego otoczenia – oczywiście, że nie! Media społecznościowe żyją z naszej kreacji i dążenia do życia stadnego/społecznego, ale też żyją z naszej potrzeby bycia podziwianym i akceptowanym. My potrzebujemy tych emocji, a technologia nam to dostarcza.
Sam, gdy spojrzę na mój profil na FB, to widzę dobrze ubranego faceta, który wiecznie podróżuje, ma szczęśliwą rodzinę, interesuje się ciekawymi rzeczami. Czy jest to prawda o mnie? Oczywiście, że nie! To jest tylko fragment mojego życia! Moje życie jest przeciętne, mam swoje problemy, tak samo jak inni mają swoje i być może, w tej chwili jest u Was lepiej lub nieco gorzej niż u mnie. Czy mógłbym w mediach społecznościowych dzielić się wszystkim? – Nie sądzę, bo to by oznaczało, że mam ze sobą większe problemy niż myślę i nadające się do natychmiastowego leczenia.
Zatem, skoro sam tak robię, to czemu piszę o zagrożeniach? Kiedy to robi się groźnie mądry Panie Inżynierze-Hipokryto?
Groźnie zaczyna się wtedy, gdy Ty przywiązujesz siebie do kreowanej w mediach społecznościowych osoby. Gdy patrzysz na swój profil, blog czy stronę swojej firmy i krzyczysz „To jestem Ja!”. Wtedy masz problem, bo każde zdjęcie musi być od tego momentu wystarczająco ładne, każdy post lub komentarz musi być wyjątkowo mądry, śmieszny lub krzyczący:
„Tak – ja się tym interesuję, to robię, to jem, jestem wyjątkowy i ciekawy – mam takie szerokie horyzonty i wciąż się rozwijam!”
Gdy poprzez każdy post i zdjęcie mówisz:
„Właśnie taki jestem. Osądźcie mnie!”
Wtedy zaczyna się Twój upadek. Jak już wcześniej pisałem – w mediach społecznościowych stworzyłeś osobowość, która nie jest Tobą. Owszem, Ty jesteś na zdjęciach – ale nie wyglądasz tak cały czas, Ty udostępniłeś ten cytat – ale nie jesteś taki mądry bez przerwy. To są tylko wyselekcjonowane fragmenty Twojego życia. To nie jesteś cały Ty i gdy zaczniesz uzależniać swoje poczucie wartości od ilości „Like’ow”, komentarzy i udostępnień – staniesz się nieszczęśliwą osobą. Ilość energii włożona w kreację tej osoby, po prostu Cię zniszczy. Kontrolowanie strefy będącej poza Twoim bezpośrednim wpływem (myśli i uczucia obcych osób) jest niewiarygodnie kosztowna.
Kolejnym problemem jest promowanie swojej wirtualnej osobowości kosztem pełnego przeżywania własnych doświadczeń. Twoje realne życie składa się ze złych i dobrych doświadczeń – w tym samym momencie, w sieci możesz być osobą, która doświadcza zupełnie czegoś innego niż w realnym życiu. W momencie gdy realne życie jest poświęcone dla kreacji w sieci – masz problem, bo stawiasz wyżej to, co inni o Tobie myślą, niż to, co czujesz faktycznie w danym momencie. Wtedy jest już krótka droga do tego, aby swoje poczucie szczęścia uzależnić od społeczności w sieci – nagle Twoje życie jest zależne od osób, których prawdopodobnie nigdy nie spotkasz.
Jest jeszcze jedna rzecz – uzyskanie takich samych efektów pod względem zaspokojenia swoich potrzeb społecznych i własnego ego jest o wiele prostsze w sieci niż w realnym życiu. Chodzenie kilka razy w tygodniu na siłownię i zbudowanie sylwetki wymaga poświęcenia kilku miesięcy, po których większość Twoich bliskich nawet nie zauważy różnicy – wrzucenie fotki z pierwszego dnia siłowni od razu daje pożądany efekt „społeczny” – łechce Twoje ego. Zawsze łatwiej zmienić osobowość w sieci – to jest zagrożenie i miej tego świadomość.
W realnym życiu także ulegamy tej samej wizji – kupujemy ciuchy i rzeczy, których nawet nie lubimy i nie jest nam w nich wygodnie, mamy samochody i domy, na które nas nie stać, lub żyjemy czyimś, a nie swoim życiem – wtedy także poświęcamy nasze życie na takie puste kreowanie.
Tak więc Facebook, Instagram i inne social media to nie Ty i pamiętaj, że mogą one negatywnie wpływać na Twoje życie powodując, że znajdziesz się w miejscu, w którym znaleźć się nie chciałeś, marnując przy okazji sporo Twojego życia. Działaj więc mądrze i oceniaj wszystko takim jakim rzeczywiście jest, a nie takim jakim próbuje być bądź wmawia Ci, że jest. Ogranicz czasowo konsumpcję mediów społecznościowych np. poprzez odinstalowanie aplikacji z telefonu – to spowoduje, że będziesz zaglądać tylko z przegladarki czy laptopa – czyli rzadziej. Następnie ogranicz kreowanie Ciebie w sieci i karmienie sieci Tobą – świat nawet tego nie zauważy, a tym bardziej nie zawali się od tego. Kolejnym krokiem jest zrobienie porządków w subskrypcjach i przefiltrowanie tego, co do Ciebie trafia. Wszystko powinno iść przez bardzo gęste sito. Ostatnim krokiem jest przestać „postować” – ogranicz do jednego w miesiącu lub przestań w ogóle. Czy przestaniesz ćwiczyć, gdy nie będziesz dodawał zdjęć i informacji, że to robisz? Czy nie pójdziesz na imprezę, bo nie będziesz wrzucać zdjęć na temat tego, jaka była niesamowita? Rób interesujące rzeczy, ale nie wrzucaj ich wszystkich w sieć – to spowoduje, że bardziej skupisz się na własnym i prawidłowym przeżyciu tej chwili.
Jeżeli uważasz, że Facebook i Instagram są istotne, aby mieć przyjaciół czy prowadzić biznes – skończ z okłamywaniem siebie. To jest tylko dodatek i nie zastąpi Ciebie. Facebook nie nakręca Twojego interesu, Facebook nakręca tylko Twoje ego. Pamiętaj, że Twój charakter i markę budujesz przez to co robisz i czego doświadczasz, a nie przez to, co publikujesz.
Gdybym był przedstawicielem obcej cywilizacji, to rozpocznę poznawanie rasy ludzkiej poprzez media społecznościowe, bo to prawdopodobnie dotrze do mnie pierwsze. Może to i dobrze, bo jakby obca rasa miała nas poznawać na podstawie tego, co serwuje się w telewizji, to mogłaby nas usunąć z tego świata nie rozpoczynając w ogóle tych badań. A tak to pozna nas jako niesamowicie interesujące i atrakcyjne osoby, bez przerwy podróżujące, szczęśliwe i imprezujące stworzenia, które mają wspaniałe związki, pomagają głodującym i chorym, jedzą każdy posiłek w najlepszych restauracjach w okolicy……no czasem dla odmiany ugotują w domu wykwintny posiłek.